5 listopada 2019r. – tą datę na pewno zapamiętam na zawsze. To dzień, który wprowadził w nasze Życie zmiany – zmiany oczekiwane od bardzo dawna.
Jeszcze 3 listopada przeszliśmy z Eweliną z centrum Lublina na nekropolię przy Majdanku. Ja na swym “rumaku” elektryku, a Ewelina drałowała na pieszo – przy mnie. W sumie zrobiliśmy około 8 km w zaawansowanej ciąży – dla niektórych brzmi to jak kompletny brak rozsądku. Jednak to było celowe działanie.
Nazajutrz wręcz wygnałem moją Żonę na porodówkę – tak wygnałem, ponieważ Ewelina nie czuła większych skurczy i nie uważała, że jest sens jechać. Pojechała dla naszych spokojnych głów – jak pojechała, tak już została na oddziale; lekarz stwierdził, że w ciągu doby powinna się odbyć akcja porodowa.
Kolejnego dnia, z samego rana pytałem się mojej kochanej Żony czy już coś się “kroi”; na co odpisała mi, że wszystko jest w porządku i abym się nie śpieszył, bo pewnie zacznie się w drugiej połowie dnia. Zatem, jako posłuszny Mąż posłuchałem i po porannym śniadaniu, spokojnie wypitej kawie – wraz z moją Mamą, wyruszyliśmy do szpitala. Ewelina już nie odpisywała, ani nie odbierała telefonu – a mi serce znacząco przyśpieszyło, kawa okazała się być zbędna.
Na miejscu byliśmy tuż po 12:00. Niczym poparzeni wparowaliśmy z Mamą na oddział. Okazało się, że ta moja Spryciula już od 30 minut karmi nasze 3350 gramowe Szczęście, o imieniu Tobiasz. Zaś cały poród trwał zaledwie ponad godzinę. Oczywiście siłami natury! Wszyscy byli w szoku, nawet personel szpitala. My sami szykowaliśmy się na kilkugodzinny poród i ból. A Ewelina nie dość, że urodziła w ekspresowym tempie, to jeszcze na dodatek nie wspomina, aby ból był nie do wytrzymania.
Ale dlaczego o tym piszę, zamiast przejść od razu do aspektów, które sugeruje tytuł tego artykułu? – z dwóch względów; po pierwsze, wielu naszych czytelników czekało, aż napiszemy dłuższy artykuł z takimi szczegółami. A po drugie uważam, że rodzicielstwo zaczyna się tuż po podjęciu świadomej decyzji o byciu Rodzicem i tak naprawdę powinienem opisać tu cały ten okres. Jednakże powstałaby wówczas kilkustronicowa książka.
Czy niepełnosprawność uniemożliwia mi być Ojcem?
Ktoś, kiedyś zapytał nas czy na pewno dobrze przemyśleliśmy tą decyzję – tak, od bardzo dawna się nad tym zastanawialiśmy, a nawet napisaliśmy na ten temat artykuł – czy jesteśmy gotowi na Potomstwo?. To była na wskroś świadomie podjęta decyzja.
Tobiasz ma teraz zaledwie cztery miesiące i to jest zbyt krótki okres czasu, by pisać o tym jakim jestem dobrym tatą, czy też nie. Zresztą nie mnie to jest oceniać.
Jednak prawda jest taka, że pierwszy miesiąc był chyba najcięższym okresem w naszym związku – zarówno dla mnie jak i dla Eweliny. A tak naprawdę to Ona gra teraz pierwsze skrzypce. To Ewelina stara się, by nasz dzień wyglądał normalnie – czyli, aby w domu był porządek; aby był obiad, a jednocześnie musi opiekować się naszym synem, a na końcu oporządzić jeszcze mnie. Naprawdę sam Ją podziwiam i m.in. za to kocham!
Nie piszę tego po to, aby się wyżalić – absolutnie nie! Piszę jak faktycznie jest – ja Tobiasza nie przewinę, nie ponoszę i nie przypilnuję dłużej niż przez 15 minut. Oczywiście pomagają nam jak tylko mogą nasi Kochani Rodzice i najbliżsi znajomi. Moim głównym zadaniem jest zadbać o sprawy logistyczne oraz finansowe – m.in. dlatego tak rzadko pojawiają się wpisy.
Ktoś może zapytać; czy mnie to nie boli, że nie jestem w stanie fizycznie zająć się własnym dzieckiem?
Gdybym się tylko i wyłącznie skupiał na tym, czego nie mogę zrobić – bym zwyczajnie zwariował! Rzecz jasna, nie jest to dla mnie łatwe. Jednak teraz najważniejsza jest dla mnie interakcja z moim Synem. A ta jest bardzo dobra – nigdy nie przypuszczałem, że uśmiech na pucołowatej buzi, na mój widok – może przyprawić o taki przypływ endorfin. Ze mną też najczęściej gaworzy – jakby chciał coś dobitnie powiedzieć. Wiele jest takich chwil, które sprawiają, że aż serce rośnie. To jest to, co mnie buduje! Jestem przekonany, że z wiekiem ta “rola rodzica” się wyrówna.
Pomimo tych wszystkich trudów jesteśmy szczęśliwi i na pewno to była nasza dobra decyzja!
Zdjęcie: Eva Hajduk / Projekt “Inna Rodzina”
6 Komentarze
Wspaniały artykuł ! 🙂 Bardzo dobrze się czyta, z uśmiechem na twarzy, bo widać w nim Wasze szczęście i miłość.
Super ze dajecie kolejny dowod ze nie pelnosprawnosć nie zna granic
Gratulacje :)!
Gratulacje Kochani i pozdrowienia z Warszawy 😉 My też czekamy teraz na nasze drugie Szczęście, które urodzi się w okolicach Wielkanocy ❤️ Ściskam Was mocno i Tobiaszka też 🙂
Cudowni jesteście, cudowni, uwielbiam! Stokroć lepsi niż połowa tego zapyziałego narodu, który ma czelność w ogóle oglądnąć się za Wami na ulicy. Gdybym miała zaszczyt Was spotkać na ulicy, jedyny kontakt jaki bym z Wami chciała uzyskać to uścisk, a nie spojrzenia zza kaptura, no ludzie, mamy XXI wiek!!! TOLERANCJA!! Mówiłam już że jesteście cudowni? Pozdrawiam!
trzymam kciuki za Tobiasza i za Was